wtorek, 26 czerwca 2012

Czy dzieci uczą nas życia?


   Wczoraj, jak wracałam z dziećmi z odwiedzin u cioci, miała miejsce taka rozmowa, którą zaczęła moja córcia:
- kocham cię.
- ja też cię kocham – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- nie prawda, nie kochasz mnie, bo się ze mną nigdy nie bawisz – moja córka była jak zwykle szczera.
- ależ bawię się z tobą.
- w co się bawisz?
I tu cisza, na policzki napłynął mi rumieniec, bo faktycznie, zajmuję się nią, dbam o to, żeby miała czyste ubrania, żeby sama była umyta, aby nie chodziła głodna, a i od czasu do czasu zjadła jakieś łakocie. Ale się nie bawię. Myślałam o tym przez pół nocy i cały dzisiejszy dzień, no bo jak to? Przecież dbam o nią, a ona mi zarzuca, że jej nie kocham?  

Otóż zbłądziłam, zbłądziłam gdzieś w tej chęci bycia idealną mamą i żoną. Bo przecież nic się nie stanie, jeśli pójdzie spać brudna (niektórzy mnie pewnie za to zlinczują), jeśli będzie miała brudną bluzkę, ważniejsze abym się z nią pobawiła. Nie nastanie koniec świata, kiedy nie pozmywam naczyń, albo kiedy dam byle co na obiad, zamiast siedzieć pół dnia w kuchni.
Bo dzieci w tych swoich małych główkach nie rozumieją, że dbać to znaczy kochać. Nie jest dla niej aż tak ważne że 100 razy dziennie mówię, że ją kocham i przytulam, skoro nie mogę znaleźć godzinki, żeby się z nią pobawić. Więc postanowiłam przystopować, w końcu mogę czasami być Nie-doskonałą panią domu, mogę odłożyć sprzątanie na później, zarosnąć brudem… ale czas na zabawę muszę znaleźć. I od jutra tak będzie… Przecież jak wreszcie będę mogła odetchnąć od codziennych obowiązków, to ona będzie już dużą dziewczynką i to wtedy ona nie będzie miała czasu, aby się ze mną „bawić”…
Podobno człowiek uczy się przez całe życie, ale kto by pomyślał, że to dzieci uczą dorosłych… ? 

czwartek, 21 czerwca 2012

Jaką będziesz teściową?


 



CZY   








Czy zastanawiałyście się kiedyś jakimi będziecie teściowymi? Czy raczej będziecie brać przykład ze swoich czy wręcz odwrotnie? Będziecie Aniołami, czy Wiedźmami? Cóż i tak pewnie wszystko wyjdzie w praniu, w zależności czy będziemy akceptować swoje przyszłe synowe bądź też zięciów.
Ja chciałabym podejść do życia moich dzieci z dystansem. Móc powiedzieć to jest jego życie i to on (lub ona) będzie musiała żyć właśnie z tą osoba, ale to chyba nie jest takie łatwe( bo teraz są malutkie i to przede wszystkim ja jestem dla nich autorytetem i to właśnie ja mam teraz wpływ na ich życie).
   Moim skromnym zdaniem najlepiej jest być teściową odległą, niech młodzi żyją sobie gdzieś tam, a ja gdzie indziej, wtedy może nie będę miała takiego parcia na ingerowanie w ich życie. Oczywiście jeśli zajdzie taka potrzeba i o to poproszą to z chęcią im pomogę (np. jeśli będę musiała bawić wnuki), aczkolwiek chciałabym móc to robić także w granicach zdrowego rozsądku.
No, ale cóż, kiedyś zastanawiałam się jaką będę żoną i matką, a życie i tak zweryfikowało moje myślenie, więc i z tym przypadkiem pewnie tak będzie. „Niech się dzieje wola Nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba” – jak to napisał Fredro w „Zemście”. Pozdrawiam serdecznie i życzę siły w pokonywaniu codziennych trudności i wsparcia, najlepiej tych, których kochamy (ja mam to szczęście, że je mam w 100 %).
P.s. Moja mała córeczka podeszła dzisiaj do mnie i powiedziała: „ Mamo, kocham Cię. Zobaczysz, że kiedyś będzie lepiej”. Dla takich słów warto się uśmiechnąć. Oby były one prorocze ;)

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Czy da się nie zwariować, czy ja już po prostu łapię jakieś paranoje?


      Dzisiejszy dzień to był istny koszmar… jak to dobrze, że to już koniec tych tortur (obym tylko nie zapeszyła). Nie wiem czy to pogoda, czy o co chodzi, ale dzieci płakały dzisiaj na zmianę (w sumie powinnam się cieszyć, że chociaż były o tyle dla mnie łaskawe, że nie naraz), choć tak naprawdę nie wiadomo dlaczego. Synuś nauczył się za to nowego słowa: „kuku”, chyba ze trzy razy w dniu dzisiejszym próbował pogłaskać pokrzywę, ale ona była zdecydowanie nieczuła na jego pieszczoty. Dodatkowo jeszcze niedawno jego ulubionym słowem było „tak”, a dzisiaj mu się przestawiło na „nie”.
Córka natomiast jest na etapie nauki jazdy na dwukołowym rowerze, muszę przyznać, że świetnie jej to idzie i jestem z niej niesamowicie dumna, lecz niestety od czasu do czasu nawet mistrz się przewraca, a wtedy to już po prostu masakra. Wytłumaczcie mi tylko proszę, dlaczego po upadku nie obraża się na rower, tylko na mamę?
   Nie wiedzieć czemu ja też zamiast dać sobie na wstrzymanie to musiałam całemu światu pokazać jaką to jestem okropną matką i jak to moje własne (i nie tylko) dzieci mnie denerwują, ale chyba każdy ma prawo do gorszego dnia – mój był dzisiaj. Mąż wrócił z pracy to oczywiście cała frustracja dnia dzisiejszego została skierowana w jego stronę… No, i awantura gotowa. W końcu nie wytrzymałam, zamknęłam się w domu i po prostu sobie popłakałam, tak dla oczyszczenia. O dziwo pomogło. Reszta dnia (czyli jakieś 2 godziny) upłynęły w miarę spokojnie, ale ponoć lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca, więc poczekamy-zobaczymy jakie los ma jeszcze dla mnie niespodzianki.
Synuś mamusi ;)
Bilans dzisiejszego dnia? Utrata cierpliwości, 70 pierogów z jagodami (choć już wszystkie zjedzone ;)), mokra od łez poduszka, ale za to siły i chęci aby jutro stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu. Czy podołam ? Dam radę, przecież ja muszę dać radę, bo jak nie ja to kto inny? 
p.s. a naczynia nie pozmywane, pranie nie poskładane, och co ze mnie za gospodyni ? Ale jak mam znaleźć na to czas, kiedy od rana do nocy jesteśmy na dworze. Może jakieś złote rady? 

sobota, 16 czerwca 2012

Czy ta porażka na Euro 2012 musiała nastąpić?

Smutek, bo Polacy przegrali... Wprawdzie nie jestem kibicem, ale szczerze pragnęłam, abyśmy przeszli dalej, no cóż, może następnym razem się nam uda? Albo inaczej, wychowam mojego syna na piłkarza i on będzie strzelał gole dla polskiej reprezentacji za te 20 lat. To jest myśl... ;) Wiem, że w takiej chwili nie ma co żartować, bo mnie rozstrzelają. Widzę zawiedzioną minę mojego męża, trzeba mu jakoś ulżyć w tym jego cierpieniu .... ;) Wiem dzisiaj nie ma pracy (przynajmniej tej płatnej ;))

środa, 13 czerwca 2012

Po co kobiecie torebka i jak to jest pamiętać o wszystkim.


   Czemu tak często nie fajnie jest być matką? Otóż matka musi o wszystkim pamiętać, a niestety jest tylko człowiekiem, więc to nie zawsze wychodzi. Jechaliśmy dzisiaj do dwóch lekarzy. Oczywiście z dwójką dzieci, żeby nie było, że zrzucam na kogoś ich wychowywanie. Najpierw wreszcie zdecydowałam się odwiedzić ginekologa (o siebie też raz na x lat trzeba zadbać). Oczywiście ową wizytę odwlekałam w nieskończoność, bo po co, bo nie mam czasu, pieniędzy, ochoty. Ale wreszcie się zmobilizowałam i pojechaliśmy. Na szczęście wizyta była krótka, mąż i dzieci dali sobie radę w samochodzie. A że poszłam do lekarza sama to śmiem nawet twierdzić, że te 10 minut wizyty mogę nazwać odpoczynkiem od tych, co to zawsze czegoś ode mnie chcą.
starsza Córka
Następna w kolejce była wizyta u dentysty ze starszą córką , oczywiście NOWSZE dziecko kapnęło się że wcześniej przez chwilę nie było mamy, więc miałam dwa wyjścia: mianowicie pójść do dentysty do gabinetu z dwojgiem dzieci, albo spróbować namówić męża aby wszedł do owego gabinetu z córką. I tym oto sposobem podczas lakowania zębów Beaty stałam obok niej, jedną ręką trzymając ją za rękę, a drugą trzymając dziecko mniejsze, marudzące, tak, że głowa mała…. Ja to mam życie…
   Jeśli ktoś myśli, że ta wycieczka była nie lada przyjemnością to niech się zastanowi co się działo przed nią, przecież trzeba było spakować wszystko na te 3 godziny poza domem.
Mąż miał kiedyś pretensje po co sobie taką dużą torebkę kupiłam, wiecie po co? Pieluchy, chusteczki, bidon z napojem dla starszej, butelka z piciem dla nowszego, paluszki, kanapka, batonik (bo może dzieciom się czegoś zachce),sweterek + bluza, na wypadek gdyby się zimno zrobiło, ciuchy na zmianę dla małego na wypadek gdyby zdarzyła się jakaś niespodzianka pieluchowa, książeczki zdrowia, reszta już moja własna osobista – telefon, portfel, parasolka itd. Dobrze że sobie taką torbę kupiłam, tylko kto ją będzie teraz nosił? 

wtorek, 12 czerwca 2012

Jak to jest z kobietami, czy to prawda że jesteśmy zmienne, czy po prostu lubimy się czepiać?


   Czy mam rację czy to już moja paranoja. Kłócę się ciągle z tym, któremu ślubowałam jakieś niestworzone historię pod przysięgą o to, żeby był ciszej, bo obudzi małego. Nie wiem jak to się dzieję, ale on zawsze go budzi. A ja się o to kłócę, ponieważ tak naprawdę wieczorowe godziny to jest jedyny moment kiedy mogę coś zrobić, na przykład popracować, bo o odpoczynku to nie może być oczywiście mowy. Ale ja się kłócę dlatego, że jak mój ślubny go obudzi to i tak ja będę musiała go lulać z powrotem, a on się położy i nadal będzie się męczył oglądając telewizję i tak naprawdę w du…. będzie miał to czy ja lulam 5, 10 czy 30 minut….
Ja już dłużej tego nie wytrzymam, kiedy te dzieci będą wreszcie dorosłe? Wiem, wiem… Tylko tak gadam, bo wiem, że jak będą dorosłe to będą z nimi nowe problemy… To może inne pytanie: Kiedy mój mąż wreszcie dorośnie? Czy faceci na zawsze pozostają dziećmi, czy tylko ja mam pod tym względem wybrakowany egzemplarz?  Czy tylko w wigilię mam szansę na to, że przemówi do mnie ludzkim głosem i może zrozumie co nieco z tego o czym ja mówię? Oj tam, może zwalę to wszystko na hormony, albo na przemęczenie, przecież w gruncie rzeczy mój mąż to fantastyczny facet i pokochałam go za to roztrzepanie i brak powagi… Ach, kobieta zmienną jest? 

sobota, 9 czerwca 2012

Czy dzieci muszą tak szybko dojrzewać? Czy to znak naszych czasów, czy zawsze tak było?


Kolejny dzień za nami, jesteśmy starsi, nasze dzieci zresztą też. Ostatnio dużo czytam na takim jednym portalu o problemach nastolatków i jestem przerażona.  Wstrząsnęły mną szczególnie dwa opisy… Oba napisały 13 – letnie dziewczyny. Pierwszy opowiadał jak to ona chce być chuda i zmusza się po każdym posiłku do wymiotów, opis ten był nieco drastyczny, więc oszczędzę wam szczegółów, w drugim natomiast dziewczynka pisała, że chciałaby rozpocząć życie seksualne, bo wszyscy mają w jej klasie to już za sobą i takie tam. No powiedzcie mi, jak to było za waszych czasów? Bo ja nie wyobrażam sobie, żebym w wieku 13 lat o tym myślałam, wtedy szczytem marzeń był pocałunek z chłopakiem i to też zwykły cmok, a nie „z języczkiem”. Czy to dzisiejsza młodzież tak szybko dorasta, czy to ja jestem już taka stara?

   Tak czytając te opisy nastolatków od razu zastanawiam się nad swoimi dziećmi, jak ja przeżyję ten ich okres w życiu? Ostatnio byłam w szoku, bo moja 5 latka pokazywała swojej rówieśniczce zdjęcie faceta gołego od pasa w górę i komentowały, że fajny. Przecież w domu ona tego nie widzi, ja się tak nie zachowuję, skąd jej się to wzięło? Czy to znaczy, że zostanę babcią jak mała skończy 12 lat? Koszmar…
   Oczywiście już teraz na ile to możliwe staram się z nią o wszystkim rozmawiać, tłumaczyć, ale co jeśli przyjdzie taki dzień, że uzna, że ja g…. wiem i woli pogadać na te tematy z koleżanką? Ufff…. Już się boję, serio… Przecież dla mnie to zawsze będą te małe, słodkie istotki, które wspinają mi się codziennie na kolana i obdarowywują soczystym buziakiem….

piątek, 8 czerwca 2012

Euro 2012 lepsze niż wędkowanie ?

Wczoraj mój mąż poinformował mnie radośnie, że teraz to przez miesiąc nie będzie chodził na ryby, a ja głupia się ucieszyła, że wreszcie będę miała trochę pomocy w domu. Moje marzenia szybko się jednak rozwiały, bo przypomniał mi, że przecież EURO 2012 się zaczyna. Więc teraz będę miała jeszcze gorzej, bo telewizor będzie zajęty. Ale przeżyję, m.in. dlatego, że NASI nie sprawili mi dzisiaj zawodu. Mogło być lepiej, ale chyba nie jest najgorzej. Tak więc od dzisiaj jestem kibicem, mam nawet szalik biało – czerwony i nauczyłam się dwóch piosenek…. 

czwartek, 7 czerwca 2012

Apeluję o trochę poczucia humoru

Zostałam poniekąd zmuszona do napisania tego posta. Otóż chciałabym wszem i wobec ogłosić, że mam wspaniałego męża, którego bardzo kocham i który bardzo kocha mnie. Mój blog jest prawdą, ale niektóre rzeczy chcę opisywać z humorem, więc są trochę przerysowane. Myślę, że jeśli czyta to ktoś z poczuciem humoru to z pewnością wyczuje odrobinę ironii, oraz to, że niektóre rzeczy są tu trochę przerysowane. Proszę nie bierzcie wszystkie całkiem serio, a wtedy życie będzie łatwiejsze, a na pewno weselsze. Pozdrawiam wszystkich serdecznie. 

środa, 6 czerwca 2012

Mężczyzna pracuje, a kobieta nudzi się w domu, więc gotuje, sprząta, zmywa, pierze i robi wszystko, aby czas do powrotu męża z pracy jak najszybciej minął ;)


Mężczyzna myśli, mówi i co najgorsze jest przekonany, że tak musi być, jak? Otóż niektórzy mężczyźni chodzą do pracy na 8 godzin dziennie od poniedziałku do piątku i uważają, że to wszystko co robić powinni, a poza pracą muszą przecież odpoczywać. Bo oni przecież PRACUJĄ więc są zmęczeni, nie to co my, każdy dzień dla kobiety niepracującej zawodowo to przecież tak, jakby miała wakacje… Natomiast jeśli nam się nie podoba to możemy iść do pracy, a oni z chęcią będą się bawić z dziećmi przez cały dzień. No właśnie, niech chociaż jedna matka mi powie, że zajmowanie się domem polega na zabawie z dziećmi… Często nawet na to się nie ma czasu. Co najfajniejsze w tym wszystkim to, to, że jeśli kobieta jest aktywna zawodowo to wtedy pracuje na niezliczoną ilość etatów, bo wraca z pracy, więc musi zrobić obiad, pozmywać, posprzątać, wyprać itd. Przecież to nie zrobiło się samo przez cały dzień naszej obecności, a tata nie mógł się tym zająć, bo przecież BAWIŁ się z dziećmi.
   Ciekawe czy mężczyźni zastanawiali się kiedyś, że te ich parę groszy, które przynoszą do domu to nie wystarczająca zapłata za nasze trudy, zresztą pieniądze te rzadko kiedy są wynagrodzeniem za naszą pracę, bo jedzenie, rachunki, dzieci itp. jak zostanie dla nas 3 zł to dobrze, bo chociaż możemy sobie kupić przysłowiowe waciki. A więc podsumujmy: sprzątaczka kosztuje ok. 2 tys. miesięcznie, dobra opiekunka do dzieci 1500 -2500, praczka kolejne 1000 zł minimum, kucharka albo jedzenie z cateringu ok. 2500 zł, a jeszcze dochodzi prostytutka, która weźmie ze 150 zł za numerek. Razem wychodzi ok. 7500 zł miesięcznie, no, która z nas tyle dostaje od męża za swoją pracę? Żarty, co najwyżej możemy o tym pomarzyć. Tylko pytanie kiedy, skoro i na to nie starcza czasu…
   Hitem dzisiejszego dnia jest taka oto sytuacja, dzieci śpią, ja sprzątam w łazience, przerywam na chwilę i wchodzę do pokoju, a mój kochany, pracowity i niezwykle zmęczony lulaniem córki mąż (lulanie polega na leżeniu obok niej przez 30 minut) pyta: „skończyłaś już?”, na co się pytam co skończyłam, nie do końca rozumiejąc jego pytanie. „No, korzystać z łazienki, bo ja chcę się wykąpać”. No krew normalnie człowieka zalewa. „Oczywiście kochanie, właśnie skończyłam wstawiać pranie, myć kibel i umywalkę, a teraz idź się wykąp to potem umyję po tobie wannę, najdroższy.”
Żyć nie umierać. Albo urodzić się mężczyzną….

wtorek, 5 czerwca 2012

gdzie wyrodna matka może kupić cierpliwość do swoich dzieci?


   Czy ktoś wie gdzie można kupić 2 kilogramy cierpliwości? Z chęcią bym poszła na takie zakupy.
   Zastanawiam się jak to jest mieć więcej niż dwoje dzieci, czy w ogóle człowiek jest jeszcze w stanie oddychać i jakoś funkcjonować? Ja mam dwoje, cudownych dzieci, a są takie momenty, że doprowadzają mnie do szału i marzę tylko o tym, żeby uciec jak najdalej stąd. Czy jestem wyrodną matką? Tak sobie myślę, czy to ja nie byłam przygotowana do macierzyństwa ? I czy dzieciom nigdy nie kończą się baterie? Moim chyba nie, chyba, że cudem zagonię ich do łóżka i uśpię na siłę… wtedy chwila spokoju i taka wręcz błoga cisza…
   Jak córka miała dwa lata to się martwiłam, że mało mówi, a ona teraz nadrabia tak, że nie da się wytrzymać. Tylko na kogo się złościć w takim wypadku, skoro ma to w genach po mamusi…? A ja czasami tak sobie myślę, żeby zamknęła się choćby na pięć minut, aby można było trochę zebrać myśli, odpłynąć do krainy niby – niby i nie martwić się, że obiad, że pielucha, że nie ma mleka w lodówce…
   Z drugiej strony jak się da żyć bez tego uśmiechu, słodkich całusków? Ostatnio moja córka ( ma prawie pięć lat ) powiedziała mi, że „jestem piękna jak kwiatuszek z nieba”, czyż   to nie cudowne? Co z tego, że jestem stara, brzydka i nie miałam kiedy umyć włosów ? Dla naszych dzieci zawsze to my jesteśmy piękne, niech się schowają w kąt wszyscy mężczyźni, którzy tak niezdarnie prawią komplementy… ;)
   Reasumując – to chyba nie jestem taka najgorsza, choć mogę się mylić, dzieci wystawią mi cenzurkę za parę ładnych lat i zobaczymy komu będzie do śmiechu….

poniedziałek, 4 czerwca 2012

dzieci, ciasto, zmęczenie i takie tam normalne życie....


Dzisiejszy dzień minął jak z bicza strzelił, choć i tak jestem zmęczona. Rano dzieciaki wstały, a więc śniadanie, ścielenie łóżek, a mój syn stoi po drzwiami, że już chce iść na podwórko. Rany, jak tu się tak szybko ogarnąć? A więc szybko włożyłam czapkę na głowę, żeby tylko nie było widać, że wczoraj włosów nie zdążyłam umyć… i idziemy, a mój syneczek wymyślił, że skoro padał deszcz to najlepszą zabawą będzie skakanie po kałużach… A niech sobie skacze, co mu będę żałować, tylko jest jeden problem, otóż nie umie chodzić w kaloszach (chodzi jak bocian), więc go nie męczyłam, biegał w normalnych butach. Cóż nogi miał mokre aż po sam tyłek, więc szybko zmiana ubrań, ale jakże mogłaby się złościć, kiedy będzie szalał? Jak będzie miał 50 lat na karku?
   W międzyczasie upiekłam ciasto, zwykłe biszkoptowe z truskawkami (bo szkoda, żeby się zmarnowały). Ciasto dobre, teściom, babci, wujkowi wszystkim po kawałku, przynajmniej się nie zmarnuje i kury nie będą musiały go jeść. No, ale moje marzenia o diecie znów poszły w odstawkę, no, bo jak tu chociaż kawałka nie spróbować. Oczywiście po jednym był następny ;) Trudno, zacznę się odchudzać od „jutra”. Zresztą bliżej nieokreślonego… Potem Romek poszedł spać, więc ja za obiad i sprzątanie i zanim się obejrzałam to wstał i znowu karuzela się kręci… A teraz noc, ja siedzę, piszę, ciężko mi się zabrać za kolejne zlecenie…
Może bym coś obejrzała…? Ale czy warto, skoro mały i tak będzie się budził co 20 minut… Biorę się do pracy, najwyższy czas zrobić wreszcie coś pożytecznego ;)

wielka prośba o zdanie na ten temat i komentarze

Proszę zamieszczajcie komentarze, piszcie czy wam się podoba czy nie, czy was bawi, smuci, czy macie podobne problemy itd. Czekam na komentarze, czy pisać dalej ... 

niedziela, 3 czerwca 2012

kobiety są z wenus a mężczyźni z marsa?


Ach ci mężczyźni, tak ciężko im zrozumieć proste rzeczy. Mówię, że jestem zmęczona to w odpowiedzi słyszę, że ja codziennie jestem zmęczona. I koniec tematu, bo skoro jest tak codziennie to po co to zmieniać? Po co w ogóle o tym mówić, zdzierając sobie każdego dnia gardło…    
I gdyby chociaż mogli wykrztusić z siebie dwa słowa świadczące, iż doceniają nasze starania. Po co? Przecież im się to należy jak psu buda. Jeśli poskarżę się, że miałam dzisiaj tonę prania to mogę co najwyżej usłyszeć, że ja prania nie robiłam, tylko pralka. A co z tego, że to trzeba rozwiesić, potem zdjąć i ułożyć w odpowiednich miejscach… Powinnam być jeszcze wdzięczna, że kupił mi pralkę, która to wszystko robi za mnie… ;) Mam przynajmniej ten przywilej, że jako niedoskonała pani domu nie prasuję, powiedziałam, że nie będę i nie mam zamiaru tego robić. koniec kropka. 

cisza przed burzą, czyli kiedy dzieci śpią


W końcu dzień dobiega końca, dzieci śpią, mąż jeszcze z ryb nie wrócił, dom jako tako ogarnięty, nie można się zabić o jakąś zabawkę… pora na… pracę. Mam jedno zlecenie do napisania więc pewnie zejdzie się przy dobrym wietrze do północy. Gdyby jeszcze się dało po prostu usiąść i pisać, ale nie, nie da się. Jak to się dzieje, że innym ludziom dzieci przesypiają całą noc, a moje jakoś nie chcą? Romek budzi się średnio co 20 minut, więc co chwilę odciąga mnie od pracy… Dobra, nie ma co marudzić…    

mam szczęście, tylko dlaczego tego nie doceniam ?


Dzisiejsza noc – okropna, poranek – jeszcze gorszy. Mały nie dał mi spać, więc mąż chciał żebym rano odespała trochę, ( nie mogę narzekać - mąż przynajmniej miał dobre chęci) a tu jak na złość syn nauczył się właśnie nowego słowa: „nie”. Wcześniej na wszystko mówił "kak" czyli tak, a teraz... Radość ogromna, że się szybko uczy, ale na jakiekolwiek propozycje, aby się czym zająć aby mama mogła pospać odpowiadał rzeczowo: „nie, mama”. A więc odpoczynek znowu został przełożony na bliżej nieokreślone kiedyś….
   

sobota, 2 czerwca 2012

początek, czyli jak wygląda moje życie rodzinne z mężem i dziećmi na czele ;)


Jeśli nie wiadomo od czego zacząć, to najlepiej jest od początku... A więc urodziłam się 1 maja 1984 roku. STOP. A kogo to może interesować? Przewiniemy trochę taśmę do przodu, do dnia dzisiejszego. Mam już 28 lat, dwoje dzieci i męża na karku. Nie mogę narzekać bo zarówno mąż, jak i dzieci mi się udali, ale ... zawsze jest jakieś "ale". Mieszkam z dala od cywilizacji, a moją jedyną rozrywką jest obcowanie z dziećmi i z mężem, jeśli już wróci z pracy. Co ja mówię, przecież moje życie jest tak cudowne, a rozrywek mam tyle, że nie starcza czasu na nic innego. Przecież jaka frajdą jest zmywanie po całej rodzinie, a ścielenie łóżek - to dopiero dobra zabawa. ha ha ha. Czasem skarżę się mężowi, że muszę odpocząć, a on patrzy na mnie zdziwiony - no bo co tu odpoczywać, jak moje życie to jeden wielki odpoczynek. Zakupy robią się same, obiad zresztą też, a to że dzieci są takie jakie są (czyli cudowne) to chyba zasługa sąsiada... Dzisiaj mój mąż powiedział, że chce iść na ryby, a ja jako ta dobra żona mówię : "spoko, nie ma sprawy, przecież musisz sobie odpocząć, ja sobie poradzę." Zawsze sobie radzę, bo nie mam innego wyjścia. Poszedł. A tu deszcz leje z nieba, że nie można wyjść z dzieciakami na dwór, więc pozostają katusze w domu. Starsza córka (5 lat) prosi, aby pobawić się z nią klockami, które daliśmy jej na dzień dziecka, młody (prawie 1,5 roku) jest marudny do granic wytrzymałości, wstawiłam pranie, pozmywałam, zachodzę do łazienki a tam ... - rura pod umywalką się oberwała i zalało mi pół łazienki.... Tylko spokojnie... powycierałam podłogę z dzieckiem na rękach i przy jękach tej drugiej, jakoś dałam radę - jak zawsze... Mąż wraca, mówię co się stało i pytam czy mógłby zreperować tę rurę (wystarczy tylko włożyć jedną w drugą, żadna filozofia, sama też bym DAŁA RADĘ, ale w końcu od czego chłop w domu?) a on się pyta: kiedy? no normalnie krew człowieka zalewa, powiedziałam, że za tydzień i wróciłam do mojego "odpoczynku".... Ja to codziennie mam wakacje....