Wczoraj, jak wracałam z dziećmi z odwiedzin
u cioci, miała miejsce taka rozmowa, którą zaczęła moja córcia:
- kocham
cię.
- ja też cię
kocham – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- nie
prawda, nie kochasz mnie, bo się ze mną nigdy nie bawisz – moja córka była jak
zwykle szczera.
- ależ bawię
się z tobą.
- w co się
bawisz?
I tu cisza,
na policzki napłynął mi rumieniec, bo faktycznie, zajmuję się nią, dbam o to,
żeby miała czyste ubrania, żeby sama była umyta, aby nie chodziła głodna, a i
od czasu do czasu zjadła jakieś łakocie. Ale się nie bawię. Myślałam o tym
przez pół nocy i cały dzisiejszy dzień, no bo jak to? Przecież dbam o nią, a
ona mi zarzuca, że jej nie kocham?
Otóż
zbłądziłam, zbłądziłam gdzieś w tej chęci bycia idealną mamą i żoną. Bo
przecież nic się nie stanie, jeśli pójdzie spać brudna (niektórzy mnie pewnie
za to zlinczują), jeśli będzie miała brudną bluzkę, ważniejsze abym się z nią
pobawiła. Nie nastanie koniec świata, kiedy nie pozmywam naczyń, albo kiedy dam
byle co na obiad, zamiast siedzieć pół dnia w kuchni.
Bo dzieci w
tych swoich małych główkach nie rozumieją, że dbać to znaczy kochać. Nie jest
dla niej aż tak ważne że 100 razy dziennie mówię, że ją kocham i przytulam, skoro
nie mogę znaleźć godzinki, żeby się z nią pobawić. Więc postanowiłam
przystopować, w końcu mogę czasami być Nie-doskonałą panią domu, mogę odłożyć
sprzątanie na później, zarosnąć brudem… ale czas na zabawę muszę znaleźć. I od
jutra tak będzie… Przecież jak wreszcie będę mogła odetchnąć od codziennych
obowiązków, to ona będzie już dużą dziewczynką i to wtedy ona nie będzie miała
czasu, aby się ze mną „bawić”…
Podobno
człowiek uczy się przez całe życie, ale kto by pomyślał, że to dzieci uczą
dorosłych… ?
Jak byłam jeszcze młodą mamą to często brakowało miczasu na zabawę z dziewczynkami.Teraz byłam w Warszawie u młodszej córki przez 3 dni.Weronisia ma 2 latka i 3 miesiące.Kupiłam jej kuchnię interaktywną,cały czas musiałam się z nią bawić gotowała babci obiadki,potem poszliśmy na spacer i do sklepu zrobiłam listę zakupów,Weronika też zrobiła listę ale po swojemu.Pytam co będzie kupować to mi powiedziała bułę,ciasio no i piciu bo to najważniejsze dla niej.I tak zobaczysz że dla dzieci nie zawsze jest czas ale wnuki to coś zupełnie innego.
OdpowiedzUsuńponoć jest taka zasada, że dzieci się wychowuje, a wnuki się po prostu kocha ;)
OdpowiedzUsuńten wpis dal mi do myslenia:)dziekuje:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo święta prawda, że dorośli mogą się od dzieci wiele nauczyć, dzieci często przypominają nam co to znaczy żyć chwilą obecną, cieszyć się z najprostszych rzeczy jak np. rosa o poranku. Dzieci to najcenniejsze skarby na tej ziemi:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Szczerze to ja czasem sama po "lekkim" dniu z Igorem, np był taki dzisiaj - sama w domu, mąż w pracy, musiałam ugotować, posprzątać, nakarmić psa, podlać ogródek, przede wszystkim dać Igorowi jeść no i się z nim pobawić... Dodam, że wszystkie te czynności wykonywałam z przylepą na ręku;) Konkluzja-nie mam już siły nawet uderzać palcami w klawiaturę...Kobiety jak Wy macie czas i siłę na wszystko, gdy pomocy brak??Hmmm??
OdpowiedzUsuńA co do wyrażania uczuć przez nasze pociechy - to wydaje mi się że nie do końca rozumieją co znaczy "kocham cię" ;)
:) Ja też nie mam czasu na wszystko więc muszę wybierać i stwierdzam,że czas dla synka, na zabawę z nim jest ważny a nawet bardzo ważny lecz niestety czasami mam tyle "ważniejszych" spraw, że na to nie mam czasu :(((
OdpowiedzUsuń