poniedziałek, 18 czerwca 2012

Czy da się nie zwariować, czy ja już po prostu łapię jakieś paranoje?


      Dzisiejszy dzień to był istny koszmar… jak to dobrze, że to już koniec tych tortur (obym tylko nie zapeszyła). Nie wiem czy to pogoda, czy o co chodzi, ale dzieci płakały dzisiaj na zmianę (w sumie powinnam się cieszyć, że chociaż były o tyle dla mnie łaskawe, że nie naraz), choć tak naprawdę nie wiadomo dlaczego. Synuś nauczył się za to nowego słowa: „kuku”, chyba ze trzy razy w dniu dzisiejszym próbował pogłaskać pokrzywę, ale ona była zdecydowanie nieczuła na jego pieszczoty. Dodatkowo jeszcze niedawno jego ulubionym słowem było „tak”, a dzisiaj mu się przestawiło na „nie”.
Córka natomiast jest na etapie nauki jazdy na dwukołowym rowerze, muszę przyznać, że świetnie jej to idzie i jestem z niej niesamowicie dumna, lecz niestety od czasu do czasu nawet mistrz się przewraca, a wtedy to już po prostu masakra. Wytłumaczcie mi tylko proszę, dlaczego po upadku nie obraża się na rower, tylko na mamę?
   Nie wiedzieć czemu ja też zamiast dać sobie na wstrzymanie to musiałam całemu światu pokazać jaką to jestem okropną matką i jak to moje własne (i nie tylko) dzieci mnie denerwują, ale chyba każdy ma prawo do gorszego dnia – mój był dzisiaj. Mąż wrócił z pracy to oczywiście cała frustracja dnia dzisiejszego została skierowana w jego stronę… No, i awantura gotowa. W końcu nie wytrzymałam, zamknęłam się w domu i po prostu sobie popłakałam, tak dla oczyszczenia. O dziwo pomogło. Reszta dnia (czyli jakieś 2 godziny) upłynęły w miarę spokojnie, ale ponoć lepiej nie chwalić dnia przed zachodem słońca, więc poczekamy-zobaczymy jakie los ma jeszcze dla mnie niespodzianki.
Synuś mamusi ;)
Bilans dzisiejszego dnia? Utrata cierpliwości, 70 pierogów z jagodami (choć już wszystkie zjedzone ;)), mokra od łez poduszka, ale za to siły i chęci aby jutro stawić czoła wszystkim przeciwnościom losu. Czy podołam ? Dam radę, przecież ja muszę dać radę, bo jak nie ja to kto inny? 
p.s. a naczynia nie pozmywane, pranie nie poskładane, och co ze mnie za gospodyni ? Ale jak mam znaleźć na to czas, kiedy od rana do nocy jesteśmy na dworze. Może jakieś złote rady? 

4 komentarze:

  1. Aniu, nie przejmuj się - u mnie jeden diabełek, który nie chodzi, nie mówi,w sumie mówi - "be" i "baba" ;) śpi po 30 min w ciągu dnia a ja nie mam czasu na nic...Dobrze że mieszkam z moimi rodzicami, bo nawet bym nic nie zjadła ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mój syn jak się przewraca to głównie denerwuje się na mnie, równiez zastanawiam się czemu tak ma i nie znajduje odpowiedzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój zaczyna wszystko egzekwować płaczem i nie wiem co robić ;/ czy ulegać czy być asertywna?? ;/

      Usuń
  3. My też cały dzień na dworze, gdy pogoda dopisuje, a obowiązki domowe się gromadzą i gromadzą... a z kolei gdy pada i nie wystawiamy nosów na świeże powietrze, to brzydka aura się nam udziela i marudzimy obie - ja się denerwuję, a mała płacze i nie wiadomo co jej dolega. Nie znalazłam na to jeszcze złotego środka... :)

    OdpowiedzUsuń