W końcu
dzień dobiega końca, dzieci śpią, mąż jeszcze z ryb nie wrócił, dom jako tako
ogarnięty, nie można się zabić o jakąś zabawkę… pora na… pracę. Mam jedno
zlecenie do napisania więc pewnie zejdzie się przy dobrym wietrze do północy.
Gdyby jeszcze się dało po prostu usiąść i pisać, ale nie, nie da się. Jak to
się dzieje, że innym ludziom dzieci przesypiają całą noc, a moje jakoś nie
chcą? Romek budzi się średnio co 20 minut, więc co chwilę odciąga mnie od pracy…
Dobra, nie ma co marudzić…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz